Cudowne opowiadania, czyli "Pierwsze słowo". | Marta Kisiel
Brak postów w październiku może świadczyć tylko o jednym - powrót na uczelnię. Co za tym idzie? Brak czasu na bloga, brak czasu na bookstagrama i brak czasu na czytanie. Mimo wszystko staram się to wszystko trochę ogarnąć i liczę, że listopad będzie już normalniejszy. Na całe szczęście udało mi się przeczytać w październiku trzy książki i będę się starała w najbliższym czasie coś o nich napisać. :)
"Pierwsze słowo" to najnowsza książka Marty Kisiel. Tym razem autorka zaspokoiła nas zbiorem przeróżnych opowiadań, które zaskoczą, wzruszą i skradną serce niejednej osoby. Lektura rozpoczyna się od historii pt. "Rozmowa kwalifikacyjna", która nawiązuje do dzisiejszych realiów, czyli pogoni za sukcesem, rozgłosem i wszelkimi dobrami materialnymi, które za tym idą. A przy okazji traktuje o tym, że współczesny człowiek trochę zagubiony zatracił prawidłową hierarchię wartości w swoim życiu. Przedstawia ludzi, którzy na pierwszym miejscu stawiają właśnie te wszystkie przemijające przedmioty nad dobro i szacunek dla drugiego człowieka. Kolejnym opowiadaniem, które mnie zachwyciło jest "Przeżycie Stanisława Kozika", czyli opowieść o mężczyźnie, który umiera, ale nadal żyje i funkcjonuje jak człowiek żyjący. Z dnia na dzień jego stan jest coraz gorszy i coraz bardziej przypomina kościotrupa, a mimo to jego znajomi i rodzina kompletnie nie zwracają na to uwagi. Nadal wytykają mu jego wady i wszelkie niedociągnięcia w jego życiu. Jednak nikt nie zwraca uwagi na to, że w pewnym momencie człowiek staje się po prostu szkieletem. Nikt nie wykazuje wobec niego ludzkich uczuć. Ważne jest tylko to, aby dalej robił projekty dla swojego szefa i był źródłem utrzymania dla swojej rodziny. W dalszej części zbioru spotykamy się z opowiadaniem pt. "Szaławiła", przy którym śmiałam się po prostu do łez. Z tego co wiem jest to historia związana z "Dożywociem" Kisiel, którego lekturę muszę nadrobić. "Szaławiła" opisuje historię kobiety, która przez całe swoje życie tułała się po całym świecie, aż w końcu znajduje swoje miejsce na ziemi. I to nie byle jakie miejsce! Bo magiczne i pełne niespodzianek! I historią, która również wywołała łzy, ale już te smutku było tytułowe opowiadanie - "Pierwsze słowo". Dawno nie spotkałam się z lekturą, która wywołałaby we mnie tyle refleksji i przemyśleń. Traktuje o mocy słowa, pokazuje, że warto przemyśleć zanim coś się powie, ponieważ skutki mogą być po prostu opłakane. Uważam, że to było naprawdę mocne zakończenie tego zbioru i chyba nie mogło być lepszego.
"Pierwsze słowo" Marty Kisiel to dopiero druga książka tej autorki, z którą się zapoznałam. Tak jak "Toń" bardzo mi się podobała, tak ten zbiór opowiadań mnie po prostu zachwycił i w pełni zachęcił mnie do poznania jeszcze innych książek Kisiel. Znowu spotkałam się z dość specyficznym językiem chyba charakterystycznym dla autorki. Jednak ten sposób pisania nadał jeszcze więcej magii i wyjątkowości tej książce. Tak jak wyżej pisałam w tym zbiorze można znaleźć wszystko co przysporzy nam skrajnych emocji - od śmiechu po zdezorientowanie aż po łzy smutku. Ponadto w niektórych opowiadaniach można znaleźć mnóstwo nawiązań do klasyków literatury takich jak: "Dziady" czy "Cudzoziemka". Oczywiście były opowiadania, które podobały mi się bardziej, a inne mniej jednak muszę stwierdzić, że dla mnie nie było w tym zbiorze historii złej, która spowodowałby, że zniechęciłabym się do tej książki. Każda opowieść była wyjątkowa i skłaniała do przemyśleń. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to, to, że niektóre utwory kończyły się za szybko, ale to w końcu taki urok tego typu zbiorów. Pozostaje przez to mały niedosyt, ale dzięki temu można wymyślić swoje własne zakończenie. Myślę, że "Pierwsze słowo" to nie jest książka do przeczytania "na raz". Raczej trzeba się nią rozkoszować i zwracać uwagę na każdy szczegół, bo tylko wtedy wyniesiemy naprawdę dużo z tych historii, które są godne uwagi i jak największego rozgłosu!
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu: